13 Wileński Batalion Strzelców "Rysiów"

Szukaj

Stoczkowski Wiktor

Stopień ppłk.
Nazwisko Stoczkowski
Imię Wiktor
Rocznik i Nr. Ew. 1898/268
Przydział Kw. Gł.
Nr. Krzyża Monte Cassino 17015
Miejsce urodzenia Zamość
Data urodzenia 17.05.1898
Data śmierci 22.04.1957
Miejsce śmierci Gdańsk
Cmentarz Komunalny Gdańsk Oliwa
Położenie grobu Nr kwatery: 13 Rząd: A Nr grobu: 6
Odznaczenia Virtuti Militari V (126/44)

Podziękowania dla Pana Jacka Sucheckiego za udostępnienie zdjęć i dokumentów swojego Dziadka.

Stoczkowski Wiktor - Archiwum zdjęć

Stoczkowski Wiktor - Dokumenty

Źródło:
www.nasz.gdansk.pl/w-skrzyniach-ze-smietnika-1
www.nasz.gdansk.pl/w-skrzyniach-ze-smietnika-2

W skrzyniach ze śmietnika (1)

wk Jeden z kufrów wykonanych z pustych skrzyń png 224x300

Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku czeka na każdy okruch pamięci. Początek tej  historii miał dla mnie miejsce 11 stycznia 2013 r. W ten mroźny i śnieżny dzień spotkałem się wieczorem ze Stanisławem Szymajdą. Przyjechałem do niego po jego wcześniejszej deklaracji przekazania pamiątek dla Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. W jego mieszkaniu czekały już na mnie dwie stare skrzynie.

Szybko okazało się, że nie są to zwykłe skrzynie, lecz kufry podróżne wykonane z pustych skrzyń transportowych.

Tatusiu, jakaś ekipa opróżnia strych

Z takimi to właśnie niejednokrotnie wracali do Polski po zakończeniu wojny żołnierze 2. Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

Pierwszy z kufrów był zamykany na zachowany jeszcze, choć już bez klucza, zamek. Rączkę kufra owinięto – dla wygodniejszego noszenia – wojskowym brezentem. Widoczne ślady po lakowanych na drewnie pieczęciach świadczą do dzisiaj o jego podróżach. Dla zwiększenia jego trwałości pod jego podstawą nabito metalowe stopki. Na drugim z kufrów zachowały się jeszcze dobrze napisy: ,,Stow Away From Boilers”, ,,Rot 96.. Gat …”, 37059 EFI ELBO” i inne. Kufer ten był niegdyś zamykany na kłódkę. Do noszenia służyły dwa brezentowe uchwyty. Wnętrze wyklejono papierem, a zewnętrzne boki obito metalową obejmą.

Z rozmowy ze Stanisławem Szymajdą dowiedziałem się, że cztery, a może już pięć lat temu zadzwoniła do niego córka: ,,Tatusiu, w domu przy ulicy Liczmańskiego w Gdańsku Oliwie jakaś ekipa pracowników opróżnia stary strych. Może do remontu. Wśród wystawionych na śmietnik rzeczy są dwie stare skrzynie z jakimiś rzeczami. Lubisz starocie, to może i te cię zainteresują”. Poinformowany w ten sposób ojciec pojechał i zabrał skrzynie. Uznał, że poosiadają wartość historyczną i szkoda, żeby zostały wyrzucone.  Wtedy nie wiedział jeszcze, co z nimi zrobi. Schował je w swojej piwnicy i tak przetrwały parę kolejnych lat, gdy dojrzała decyzja o ich przekazaniu dla Muzeum.

Właścicielem – płk Wiktor Stoczkowski

Przyjęte protokołem skrzynie i ich zawartość zostały przewiezione do Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. W lipcu przyszła kolej na ich szczegółową analizę. Przedmioty zostały pogrupowane i powiązane ze sobą logicznie. Wśród przysłowiowych perełek znalazła się grupa pamiątek wskazująca na to, że przed laty ich właścicielem mogła być nietuzinkowa osoba – płk Wiktor Stoczkowski. Przedwojenny polski oficer, żołnierz Kampanii Wrześniowej 1939 r., który po dostaniu się do niewoli był internowany. Wraz z grupą innych polskich oficerów w dniu 9 października 1940 r. został przewieziony z Obozu Kozielsk II do Moskwy i umieszczony w więzieniu NKWD na Butarykach, gdzie polscy oficerowie byli nakłaniani do tworzenia wojska polskiego w służbie sowieckiej. Został uwolniony z grupą oficerów tworzących Armię Gen. Władysława Andersa. Od 4 kwietnia 1943 r. był zastępcą dowódcy 5. Wileńskiej Brygady Piechoty. Był ranny pod Monte Cassino. Od jesieni 1944 r. pełnił służbę dowódcy 4. Wołyńskiej Brygady Piechoty. To oczywiście tylko garść informacji o nim, ale i te wystarczyły, by docenić wartość pozyskanych przedmiotów.

Wiodącym dowodem stał się nieśmiertelnik – kompletny i  informujący, że należał właśnie do Wiktora Stoczkowskiego – ur. 25 sierpnia 1898 r., będącego wyznania rzymsko – katolickiego i służącego w Armii Polskiej.

Pagony, guziki z orłem w koronie, rogatywka

wk Rogatywka nieśmiertelnik nakładki na pagony i guziki fragment bransolety perły ze skrzyń. png 225x300Nieśmiertelnik płk Wiktora Stoczkowskiego png 300x225

Do niezmiernie cennych, choć bardzo już zniszczonych, należą nakładki na pagony mundurowe. Dwie z nich są szczególnie ciekawe, mogły powstać w pierwszym okresie tworzenia Armii gen. Władysława Andersa. Tzw. belki wykonano ze zwykłej blachy, użyto również dwóch rodzajów gwiazdek z sowieckich sortów mundurowych. Inne nakładki przypominają o przedwojennej służbie i późniejszej w szeregach 2. Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. O tej ostatniej świadczą również dwa guziki z orłem w koronie używane do płaszcza mundurowego. Wśród sortów mundurowych należy jeszcze wymienić rogatywkę. W jej wnętrzu widoczna jest jej data produkcji – 1942 r. i oznaczenie producenta Silberston & Sons. Do tzw. sztuki okopowej można z kolei zaliczyć znaleziony w jednej ze skrzyń fragment bransolety wykonanej z przedwojennych polskich monet.

Wśród innych zagadkowych przedmiotów znalezionych w skrzyniach znajduje się kilka, które mogą wskazywać, że z biegiem czasu , znalazły się tu być może przedmioty należące do innego mężczyzny. Wskazują na jego związki ze służbą na morzu.  Wśród nich zwraca uwagę przede wszystkim pieczęć ze statku s/s ,,Lida”. Treść pieczęci: ,,Polsko – Brytyjskie Towarzystwo Okrętowe // Polish Britisch Teamship CO LTD // S/S LIDA”. Być może z tej to też jednostki pochodzi znaleziony tu bloczek do liny, jakich używa się na statkach.

wk Pieczęć a być może i bloczek do liny ze statku Lida png 300x225

Drewnicowiec s/s ,,Lida” – statek szczęśliwy

Drewnicowiec s/s ,,Lida” pozostaje w cieniu wielu innych wspaniałych historii polskich statków i okrętów w czasie II Wojny Światowej. Karty jego dziejów są jednak nie mniej ciekawe i warto przypomnieć kilka z nich. Zalicza się go nie bez przyczyny, do statków szczęśliwych. Warto przypomnieć, że przydział na statek ,,szczęśliwy” lub ,,pechowy” miał znaczenie dla marynarzy nie tylko w czasie wojny. Statek ten został zwodowany w 1938 r. Była to wówczas nowoczesna jednostka pływająca przystosowana do przewozu drewna. Miała pojemność 1568 BRT / 790 NRT i nośność 2110 ton. Przy jej długości 77,1 m i szerokości 11,8 m mogła płynąć z prędkością 10 węzłów. Napędzana była dwu prężną 2 -cylindrową maszyną parową systemu Lentza o mocy 1100 KM.  Jej armatorem było Polsko-Brytyjskie Towarzystwo Okrętowe S.A. „Polbryt”, z siedzibą w Gdyni, które to zleciło budowę statku stoczni Swan, Hunter&Wigham Richardson w Newcastle – on – Tyne. Przed wybuchem wojny cumował niejednokrotnie w Gdyni.

Jak już wspomniano był zaliczany do szczęśliwych statków i potwierdza to zdarzenie z 20 stycznia 1941 r., kiedy to został trafiony niemiecką bombą lotniczą w jedną z ładowni.

Ucieczka pod dowództwem kpt. ż. w. Jerzego Święchowskiego

Bomba ześlizgnęła się za burtę, gdzie eksplodowała, a powstałe – skutkiem wybuchu – uszkodzenia, należały do niewielkich. Do szczęśliwych też należy zaliczyć jego ucieczkę z Casablanki w dniu 4 sierpnia 1940 r., gdzie statek przebywał aresztowany przez kolaborujących z nazistowskimi Niemcami Francuzów z ówczesnej Francuskiej Afryki Zachodniej. Na krótko przed ucieczką załoga podjęła też, nieudaną niestety próbę wywiezienia grupy miejscowych Żydów do Ameryki. Zamiar ten udaremnili Niemcy, którzy przejęli w tych dniach faktyczną władzę w Casablance. Załoga była zmuszona ratować siebie i statek. Pełna napięcia ucieczka statku pod dowództwem kpt. ż. w. Jerzego Święchowskiego trwała cztery doby. 8 sierpnia 1940 r. statek dotarł szczęśliwie do Ponta Delgada na Wyspach Azorskich.

S/s ,,Lida” wykonał wiele kolejnych rejsów i przetrwał wojnę, by 6 sierpnia 1946 r. powrócić szczęśliwie do Gdyni. W 1950 r. został przejęty przez Polską Żeglugę Morską w Szczecinie i zmieniono jego nazwę na ,,Gliwice”.

Dotrzeć do mieszkańców domu, rodziny byłych właścicieli pamiątek

Pod nowym właścicielem wykonał ponad czterysta rejsów. W ostatnich latach swojej służby pełnił rolę pływającego magazynu, by ostatecznie w 1973 r. zakończyć swój morski żywot. Pewnie niewiele zostało już po nim pamiątek, tym bardziej cenne pozostają odnalezione przedmioty.

Wśród znalezionych w skrzyniach pamiątek było oczywiście wiele innych mniej lub bardziej ważnych już historycznie przedmiotów. Wymienić można chociażby: maszynkę do ręcznego wyrobu papierosów z połowy XX w. marki Marque&Modele Dêposês ,,Pratica” E.D. Paris (wytwórnia działała we Francji od 1930 r.), brytyjskie mapy hydrograficzne z 1947 r. Bałtyku Zachodniego i Zatoki Gdańskiej, 2. Pfennige Danzig (moneta z okresu Wolnego Miasta Gdańska z 1926 r.), szwedzką maszynkę do ostrzenia żyletek Simens Sirana i pełne opakowanie zapałek okrętowych – tzw. szturmówek: ,,Ship Lifeboat Matches” marki Bryant&May / Aproved By MOFT&CA z 1965 r.

Przy przyjętych w darze przedmiotach nie było żadnych zdjęć i dokumentów. Ich wartość historyczna jest jednak zbyt duża, aby na tym poprzestać. Postanowiłem podążyć tropem, dotrzeć do mieszkańców domu, a może i rodziny byłych właścicieli pamiątek. Będę szukał dalej i wierzę, że może znajdą się też Czytelnicy, którzy mi w tym pomogą. Wszak w kilku innych zagadkowych sprawach miało już to miejsce. Ciąg dalszy musi nastąpić.

Waldemar Kowalski

 Zdjęcia: Z arch. Muzeum II Wojny Światowej

W skrzyniach ze śmietnika (2)

png wk ppłk W. Stoczkowski pod Ankoną zdobytą przez polskich zołnierzy w lipcu 1944 r. 800x536

Płk. Wiktor Stoczkowski pod Anconą zdobytą przez polskich żołnierzy w lipcu 1944 roku. Fot. Z archiwum rodziny Wiktora Stoczkowskiego

Wśród pamiątek nie było, niestety, zdjęć i dokumentów, nie brakowało natomiast związanych z nimi pytań. Ciąg dalszy musiał nastąpić i tak też się stało.

Krystyna Szymańska – siostra żony Wiktora

png wk Krystyna Szymańska jej starsza siostra Anna w 1933 r. wyszła zamąż za Wiktora Stoczkowskiego. Fot. WK 227x300

Krystyna Szymańska, siostra Anny, żony Wiktora Stoczkowskiego

Miłym skutkiem prowadzonych poszukiwań stało się dotarcie do Krystyny Szymańskiej z domu Nowosad (ur.  01.01.1924 r.). Jej siostra Anna, z zawodu nauczycielka, w dniu 11 listopada 1933 r. w Lidzie zawarła związek małżeński z Wiktorem  Stoczkowskim, który w randze kapitana służył tu w 77 Pułku Piechoty. Do września 1939 r. mieszkali w Lidzie. Wojna rozdzieliła rodzinę. Wiktor wyruszył na front.

png wk W rozmowie z ppłk W. Stoczkowskim gen. Kazimierz Sosnkowski po lewej. 300x216

Płk. Wiktor Stoczkowski w rozmowie z gen. Kazimierzem Sosnkowskim. Fot: Z archiwum rodziny Wiktora Stoczkowskiego

png wk ppłk W. Stoczkowski z lewej składający meldunek gen. Wł. Andersowi Włochy 1946 r. 300x215

Ppłk W. Stoczkowski (z lewej) składający meldunek gen. Wł. Andersowi. Fot. Z archiwum rodziny Wiktora Stoczkowskiego

Skutkiem wrześniowych zawirowań siostry Anna i Krystyna znalazły się w Zamościu. Stąd po kapitulacji Polski z niemałym trudem udało im się powrócić do Lidy, gdzie u zaprzyjaźnionej rodziny zostały po wybuchu wojny córki Anny i Wiktora – Krystyna i Barbara. Miały wiele szczęścia, kilkakrotnie udało im się uniknąć zsyłek na Syberię.

Dużą pomocą okazały się z czasem zachowane dokumenty osobiste i fakt urodzin Anny i Krystyny w Zamościu. W ramach wymiany ludności, jaką prowadzili okupanci niemieccy i sowieccy, udało im się powrócić do Zamościa. Tu Krystyna wraz z jej drugą siostrą Marią i bratem Augustem (zginął w 1944 r.) szybko związały się z konspiracją, a z czasem i z partyzantką na Zamojszczyźnie. Krystyna pełniła funkcję łączniczki w oddziale AK ,,Wiklina” dowodzonym przez Józefa Kaczoruka ps. ,,Ryszard”, który to przeprowadził szereg działań zbrojnych w obronie ludności polskiej przeciwko Niemcom, jak i UPA na Zamojszczyźnie.

Do Polski powrócił w 1947 r. Smutny los

Przez całą wojnę nie miały informacji o Wiktorze, skutku w tym zakresie nie przyniosły również działania Anny, która po kapitulacji Polski szukała męża z pomocą Czerwonego Krzyża. Po zakończeniu wojny przeprowadzili się do Gdańska i dopiero tutaj za pośrednictwem pozostałych w Zamościu krewnych otrzymali informację o Wiktorze

Do Polski powrócił w 1947 r. Przypłynął statkiem do Gdańska. Wiele opowiadał o swoich przeżyciach: ,,Najbardziej straszne były dla nas jego wspomnienia z Rosji”. Niestety radość z powrotu do Ojczyzny i połączenia z rodziną szybko zaczęły tłumić inne problemy: ,,To było niezmiernie przykre dla nas wszystkich. Taka zasłużona dla Polski osoba. Człowiek wykształcony, pułkownik, a nie mógł znaleźć nigdzie stałego zatrudnienia. Chwytał się dorywczo różnych prac. Ostatecznie został zmuszony do wyjazdu do Bydgoszczy. Myślał, że może tam mu się uda. Nic z tego nie wyszło. To było wręcz uwłaczające, by zarobić na życie roznosił i sprzedawał piwo w kiosku na dworcu.”

Z Bydgoszczy powrócił do Gdańska w złym stanie. Skarżył się na dolegliwości serca. Miał z nim już wcześniej problemy w czasie wojny, a dotykające go stresy w powojennej Polsce tylko je pogłębiły. Zmarł w Akademii Medycznej w Gdańsku w Święta Wielkanocne w dniu 22 kwietnia 1957 r.

W kilka dni później 25 kwietnia odbył się jego skromny pogrzeb na Cmentarzu w Oliwie. ,,Rodzina bała się podać zbyt dużo informacji na nagrobku, bała się, że grób będzie niszczony przez służby bezpieczeństwa”. Na nagrobku znalazło się tylko jego imię i nazwisko, bez dat urodzenia i śmierci, bez informacji, o tym kim był za życia i czym zasłużył się Ojczyźnie.

Michał Wincza, przyjaciel Wiktora z Lidy

png wk W wielkiej przyjaźni z rodziną ppłk W. Stoczkowskiego żyła rodzina Michała Winczy na zdjęciu. Fot. WK 263x300

Michał Wincza, przyjaciel Wiktora z Lidy

Kolejnych informacji dostarczył kontakt z zamieszkałym w Gdańsku Michałem Winczą (ur. w 1928 r.). Szybko też okazało się, że dobrze znają się z   Krystyną Szymańską od dzieciństwa. Jako dzieci bawili się wspólnie już w czasach, gdy ich rodziny mieszkały przed wojną w Lidzie. Jego ojciec – kpt.  Rajmund Wincza (ur. w 1897 r.) służył w 77 pp. w Lidzie w latach 1930-1937. Tam poznał i zaprzyjaźnił się z Wiktorem Stoczkowskim. Przyjacielskich kontaktów nie zmieniło jego przeniesienie w 1937 r. do 2. Batalionu Strzelców w Tczewie. Wyrazem przyjaźni było m.in. to, że żona Rajmunda Winczy. Janina została w 1935 r. matką chrzestną Barbary – drugiej z córek Wiktora i Anny Stoczkowskich.

,,Po wojnie wiele z rodzin wojskowych zamieszkałych przed wojną w Lidzie odnalazło się w Gdańsku. Szybko też odżyły przyjacielskie kontakty. Trzymały ze sobą rodziny kpt. Żabickiego, kpt. Brażuka, mjr Marzewskiego, kpt. Malickiego, ppłk Stoczkowskiego, no i oczywiście moja. Stoczkowscy mieli duży dom. Mieszkali w Oliwie przy ulicy Podhalańskiej. Ich dom był dobrze położony, na uboczu i pod lasem. U nich też często spotykały się zaprzyjaźnione rodziny. Okazje były różne. Pamiętam Święta Bożego Narodzenia. Po pasterce moja rodzina udała się do domu państwa Stoczkowskich.  Po jakichś dwóch godzinach, już późno w nocy, ppłk Stoczkowski zebrał wszystkie dzieci i poszedł z nami na sanki.”

Michał Wincza do dzisiaj darzy wielkim autorytetem i szacunkiem pułkownika Stoczkowskiego. Zachował też wiele związanych z nim wspomnień: ,,Pamiętam chociażby, jak krótko po jego powrocie do Polski w 1947 r. dał mi w prezencie swój ,,andersowski” beret oficerski. Wszyscy koledzy mi go zazdrościli”. Zaprzyjaźnione rodziny wspólnie przeżywały gorzki los pułkownika Stoczkowskiego: ,,Szybko stał się niewygodny dla nowej władzy. Pod pretekstem położenia Gdańska w strefie przygranicznej zmuszono go do wyjazdu do Bydgoszczy. By zarobić na życie podejmował się różnych prac. Pod koniec 1956 r., gdy do władzy powrócił Władysław Gomułka, zaproponowano mu powrót do służby w wojsku. Nagle uznano, że można wykorzystać jego wiedzę i doświadczenie do prowadzenia walk w terenach górzystych. Rozgoryczony dotychczasowym traktowaniem odmówił. Miał już zresztą w tym czasie problemy ze zdrowiem.”

Grób rodzinny na Cmentarzu Oliwskim

Niestety, trudno jest dzisiaj odtworzyć wszystkie szykany, z jakimi spotkał się po powrocie do kraju ppłk Wiktor Stoczkowski. Pomocna byłaby w tym jego założona mu przez UB teczka. Niestety, dzisiaj wiemy tylko, że taka była i z czasem została przekazana do archiwum Wydziału ,,C” KWMO w Gdańsku, gdzie w 1979 r. została zniszczona. Pojedyncze dokumenty zachowane w archiwach IPN potwierdzają jednak, że był w kręgu zainteresowania służb bezpieczeństwa PRL i to zarówno w trakcie jego pobytów w Gdańsku, jak i w Bydgoszczy, dokąd został zmuszony do wyjazdu. Być może trochę dodatkowych informacji uda się pozyskać z jego zachowanych  powojennych wojskowych aktach osobowych, jakie znajdują się w archiwum IPN w Warszawie.

png wk Cmentarz w Oliwie grobowiec ppłk Wiktora Stoczkowskiego i Anny Stoczkowskiej Adamowicz. fot WK 225x300

Grobowiec rodziny Stoczkowskich na Cmentarzu Oliwskim. Fot. Waldemar Kowalski

Grobowiec  rodziny Stoczkowskich bez specjalnego trudu znajdziemy dzisiaj idąc od kaplicy po lewej stronie głównej alei Cmentarza Oliwskiego przy ul. Opackiej i Czyżewskiego. Nie  wiadomo dlaczego i teraz na grobie ppłk Wiktora Stoczkowskiego nie ma dat urodzenia i śmierci. Jest za to nieco więcej informacji o nim samym i jego zasługach: ,,Ś.p. Wiktor Stoczkowski. D-ca 15. Baonu ,,Wilków” pod Monte Cassino. D-ca 4.Woł. Bryg. Piech. II Korpusu Wojsk Polskich w Kampanii Włoskiej. Cześć Jego pamięci”. Po prawej stronie pułkownika spoczęła w grobowcu jego żona Anna Stoczkowska – Adamowicz (ur. 22.03.1910 r. i zmarła 8.12.2005 r.). Sędziwego wieku 95 lat dożyła mieszkając w domu przy ul. Podhalańskiej w Oliwie.

Córki Krystyna, Barbara, Małgorzata – wyemigrowały

Warto jeszcze odnotować, że Wiktor i Anna Stoczkowscy mieli trzy córki. Wszystkie wyemigrowały z Polski. Krystyna (ur. w 1935 br.) zamieszkała w Szwecji, gdzie też zmarła w kwietniu tego roku. W Kanadzie zamieszkały na stałe – w Montrealu Barbara (ur. w 1936 r) i w Calgary Małgorzata (ur. w 1949 r.).

W innej części wspomnianego Cmentarza w Oliwie spoczął również drugi mąż Anny – Józef Adamowicz (zmarł w 1976 r.). To jego postać wiązać należy z inną częścią pamiątek znalezionych w skrzyniach, a przede wszystkim z pieczęcią ze statku s/s ,,Lida” i bloczkiem ze statku. Okazało się, że należy do równie ciekawych postaci. Urodzony 15.02.1905 r. obrał za zawód służbę na morzu, na którym spędził wiele lat. Przed wojną ukończył szkołę morską. Według informacji uzyskanych od rodziny pływał na różnych statkach, w tym na s/s ,,Lida”.  W czasie wojny był w niewoli niemieckiej. Po jej zakończeniu, aż do emerytury pływał na wielu statkach w randze kapitana żeglugi wielkiej.

Wiele się już wyjaśniło, ale też wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec tej historii. Pojawiają się kolejne ślady. Wiele nowych informacji, w tym zdjęć i dokumentów dostarczył bezcenny kontakt, jaki udało się nawiązać z zamieszkałym w Montrealu w Kanadzie Jackiem Sucheckim – wnukiem ppłk Wiktora Stoczkowskiego (synem jego córki Barbary). Zebrał i zabezpieczył wiele pamiątek rodzinnych. Pragnąc przywrócić należną dziadkowi pamięć wiele z nich już udostępnił, wszystkie, wraz z całością zebranego materiału, zostaną zarchiwizowane w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku.

Więcej (również o jego osobie) w kolejnym artykule. Cóż, wypada jedynie stwierdzić, że koniec tej historii jeszcze nie nastąpił.

Waldemar Kowalski